Black Friday, czyli skąd się wzięło to szaleństwo
„Najlepsze promocje na Black Friday”, „u nas Black Friday trwa cały tydzień”, czy wręcz absurdy w stylu „#BlackFriday już w tę środę” – takimi komunikatami od dobrych kilku dni jesteśmy bombardowani ze wszystkich stron. Z grubsza wiemy, na czym polega idea Czarnego Piątku, ale wiedza o tym, skąd właściwie wzięła się ta „świecka tradycja” i jej nazwa, jest zdecydowanie mniej powszechna.
Czym jest ów Czarny Piątek i dlaczego w ten właśnie dzień poszukujemy okazji, wie chyba każdy – to piątek następujący bezpośrednio po amerykańskim Święcie Dziękczynienia, który z zasady jest dniem wolnym od pracy. Tyle, że nie dla handlowców – dla nich oznacza on huczny początek przedświątecznej gorączki zakupowej, który warto zaakcentować potężnymi promocjami i przecenami. To również moment, w którym sklepy finalizują powakacyjne kampanie sprzedażowe i starają się wyprzedać zapasy magazynowe, by zrobić miejsce dla towaru, który mają nadzieję sprzedać do świąt Bożego Narodzenia.
Geneza nazwy Black Friday
Ale dlaczego to właściwie jest Czarny Piątek? To skojarzenie jest przecież zdecydowanie negatywne – czarny czwartek to potoczna nazwa dnia, w którym w 1929 r. nastąpił gigantyczny krach na nowojorskiej giełdzie (czarny poniedziałek to też moment, w którym w 1987 r. nastąpiło potężne tąpniecie wskaźnika Dow Jones). Generalnie, w naszej kulturze „czarne” kojarzy się źle, ponuro i ogólnie pejoratywnie. Kto zatem wpadł na absurdalny pomysł, by „czarnym piątkiem” nazwać dzień, który dla handlowców powinien być raczej świętem radosnym niż bolesnym (wszak ze statystyk wynika, że w USA Black Friday jest dniem największej sprzedaży w roku).
Cóż, wygląda na to, że… nikt konkretny. Najpopularniejsza teoria – przytaczana przez Wikipedię – głosi, że pierwotnie terminu tego używano jako opisu powszechnej praktyki brania zwolnień zdrowotnych przez pracowników, który nie bardzo chciało się po sutym „święto-dziękczynnym” czwartkowym posiłku wracać do pracy w piątek. Dzwonili zatem masowo do pracodawców informując o chorobach, sklepy borykały się z problemem braku personelu – a dla ich właścicieli był to właśnie klasyczny, negatywnie rozumiany „czarny piątek”. Tak w każdym razie sprawę opisano na początku lat 50. w branżowym periodyku Factory Management and Maintenance.
Czarny piątek i czarna sobota
Zdecydowanie negatywnie pobrzmiewa też teoria nr 2 (spójna zresztą z teorią nr 1) – w myśl której terminu owego używali policjanci, opisując gehennę jaka zwykła ich czekać w związku z obowiązkiem zapewnienia porządku i spokoju w okolicy sklepów i centrów handlowych, które właśnie zaraz po Dniu Dziękczynienia startowały z promocjami (aczkolwiek wtedy mowa była zwykle o czarnym piątku i takiejż sobocie). Problemy raczej dotyczyły wtedy wzmożonego ruchu wokół placówek handlowych niż bitew o przecenione miksery i telewizory (te pojawiły się znacznie później)… ale cóż – konotacja wciąż była zdecydowanie negatywna. Policjanci nie lubili owego piątku tym bardziej, że w związku z zamieszaniem wokół sklepów nie byli w stanie brać urlopów i przedłużać sobie weekendu. I tak ukuć się miało pejoratywne określenie „czarny piątek”
Oczywiście, w sieci krążą również najróżniejsze teorie alternatywne – część bazuje na opowieściach o czarnym tuszu, którego to sprzedawcy mieli używać by odnotować w buchalterii dochody (w przeciwieństwie do innych kolorów, którymi wpisywano straty), inne sięgają korzeniami do mrocznych opowieści o niewolnictwie. Współcześnie uważa się jednak – co potwierdza choćby artykuł opublikowany przez Sarah Pruitt w serwisie History.com – że najbardziej prawdopodobna jest właśnie geneza „policyjno-urlopowa”. Choć oczywiście w przypadku tak skomplikowanych i starych tradycji uzyskanie 100-proc. trafnej odpowiedzi na pytanie „skąd wziął się Black Friday” może być niemożliwe.
Faktem jednak jest, że za sprawy opisanych powyżej wydarzeń z roku na rok wśród handlowców rosła świadomość tego, że w pewien listopadowy piątek klienci jak szaleni rzucają się do sklepów – nic więc dziwnego, że trend ten zaczął być uwzględniany w planach sprzedażowych i promocyjnych. Black Friday taki, jaki znamy dziś, narodził się w latach 80. – wtedy też chyba ostatecznie zniknęły owe negatywne skojarzania i czarny piątek ukonstytuował się jako dzień największych wyprzedaży w roku, dość udanie wpisany w amerykański cykl handlowy. Z czasem oczywiście obrastał o dodatkowe aktywności (Black Week, Cyber Monday) i był mniej lub bardziej udanie eksportowany na cały świat. Ale to już temat na zupełnie inny tekst…